Nadchodzą nieuniknione Walentynki. Wnioskując po zewsząd atakujących zmysł wzroku sercach oraz czerwieniących się (tudzież różowiących) na wszędobylskich reklamach różach, walentynki nadchodzą nie tylko nieubłaganie, ale i dziarsko, jakby w myśl polskiego porzekadła istotnie podkuły sobie buty, aby następnie zdeptać nimi resztki gdzieniegdzie ukrytej niewinnej, nieostentacyjnej, być może nawet sentymentalnej miłości. Czyli – zbliża się jeden z najgorszych dni w roku. Nie ukrywam, że Walentynek nie lubię. Pomijając hipokrytyczną w swym założeniu koncepcję dnia miłości, podejrzanie osamotnionego na tle reszty kalendarzowych dni, drażnią mnie i mierżą czające się za każdym winklem fruzie z bukietami kwiatów do kupienia w atrakcyjnie cenie miliona złotych za sztukę, drapieżnie wypatrujące trzymających się za rękę ofiar; irytujące są przepełnione kina, lokale i restauracje, do których i tak prawie nie chadzam, ale może akurat w sobotę 14 lutego bym poszedł – kto wie – a tu proszę, brak wolnych miejsc; w końcu ciśnienie mi podnoszą sielskie frazesy, oklepane konwenanse i bombardujące uszy piosenki miłosne, tak wyświechtane i wymemłane, że serce miast się radować, z politowania pęka. Ach, walentynki. No dobra, ale co zrobić, gdy trafi kosa na kamień i – bo ja wiem – pójdziecie na randkę z akceptowalnym osobnikiem (osobniczką?) płci przeciwnej, wszystko pięknie, motylki zdominowały przewód pokarmowy, płoniecie rumieńcem, pąsowiejecie, nachodzi Was nieodparte pragnienie zwerbalizowania domniemanego stanu rzeczy, a tu klops, bo sztampowe Kocham Cię nagle zdaje się nie do końca właściwe, niesprecyzowane, zbyt mało personalne. Pół biedy, gdy przyjdzie Wam borykać się z dylematem wyznań miłosnych w języku polskim, ale jak zgryźć ów niezmiernie twardy orzech po angielsku? Sposobów jest wiele, jak zresztą sugeruje tytuł wpisu, lecz przyjrzymy się im dopiero po wysłuchaniu walentynkowej ballady, będącej swoistym buforem przed czekającą poniżej stertą słodkości…
Standardowe wyznanie szczerej miłości
Poniższe frazy pochodzą z panteonu tych najpopularniejszych, najczęściej powtarzanych oraz – zapewne dzięki swej prostocie – najbardziej uniwersalnych. Nic dodać, nic ująć.
Pochlebne
Kilka idealnych fraz, gdy zapragniecie połączyć miłosne wyznanie z komplementem. Poziom słodyczy od razu wzrasta o rząd wielkości. Mniam.
Przekonujące
Jeżeli znajdziecie się w sytuacji, kiedy niezbędna jest odrobina perswazji w postaci niedwuznacznej sugestii odnośnie oczekiwanego od rozmówcy stanu uczuć (czytaj: gdy trzeba komuś zasugerować, że Was kocha), polecam coś w stylu:
Romantyczne
Wprost z kart romansideł sprzedawanych w kioskach Ruchu tudzież z filmów przepełnionych rzewnymi łzami i fruwającymi na wietrze płatkami róż. Używajcie na własną odpowiedzialność. Z reguły tym podobne frazy brzmią nieco dramatycznie, ale kto co lubi…
Pełne pożądania
Tylko dla dorosłych! W sam raz, gdy macie ochotę na… małe co nieco. Poniższymi frazami należy posługiwać się z rozwagą, jako że w odpowiedzi można, nie przymierzając, zarobić w pyszczek. Ale! No risk, no fun…
Na wypasie
Wyznania z tej kategorii są zbyt przesadzone, zbyt egzaltowane, by ktokolwiek wziął je na poważnie, jednakowoż zakochani ludzie wykazują tyle powagi, co kaczka-dziwaczka w kapeluszu z piórkiem stepująca na kontuarze podrzędnej knajpy późną porą nocną w takt irlandzkiej ballady o piwie („Beer, beer, beer”).
Poetyckie
Gdy motylki z brzucha podfruną w okolice jamy ustnej i zaczną skrzydełkami łaskotać podniebienie, niekiedy nachodzi ochota na zwerbalizowanie uczuć w nieco bardziej wysublimowany, emocjonalny, a nawet górnolotny sposób.
Kolokwialne
Proste, bezpośrednie i całkiem uniwersalne wyznania miłosne w wydaniu kolokwialnym.
Niedopowiedziane
W sam raz dla wstydliwych i nieśmiałych kochanków, którzy prędzej doszczętnie spłoną w ogniu konsumującej ich miłości, niż na głos wypowiedzą, o co im tak w zasadzie chodzi.